Msza Św. 10.06.2012

Ks. Piotr Pawlukiewicz. X niedziela zwykła


Jan Chryzostom, jeden z największych Ojców Kościoła, mawiał, że każdy kapłan głoszący słowo Boże walczy z szatanem i, aby go pokonać, musi znać jego pociski,musi przewidzieć, w jaki sposób zły duch będzie próbował go pokonać. Myślę, że to spostrzeżenie wielkiego teologa dotyczy wszystkich chrześcijan. Każdy z nas powinien znać działanie szatańskich pułapek. Dzisiejsze czytanie zaczerpnięte z Księgi Rodzaju pokazuje pierwszy i – niestety - skuteczny sposób kuszenia naszych prarodziców i skutki ich odejścia od Boga. Czym zostali zwyciężeni Adam i Ewa? Czym zostali zniewoleni i oderwani od Boga? Czytajmy uważnie dzisiejsze pierwsze czytanie. Ta najważniejsza broń demona ujawnia się tam z całą wyrazistością. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Przestraszyłem się. Adam lęka się i chowa pośród drzew ogrodu. Wstydzi się tego, jak wygląda. Plecie sobie z gałązek figowych pierwsze prymitywne ubranie. Zaczął lękać się świata, który teraz wydaje się dla niego stanowić wielkie zagrożenie. Czuje się w nim osamotniony, bezbronny. Dlatego Bóg daje pierwszym rodzicom solidne odzienie ze skór. To jest ta broń szatana: poczucie lęku i wstydu. Tym pragnie nas zatrzymać na drodze rozwoju, na drodze prawdy i życia. Ileż to ludzi, nawet od najwcześniejszego dzieciństwa, słyszy słowa: niedorajda jesteś, niezdara, popatrz wszyscy dokoła są lepsi, a z ciebie, co wyrośnie? Powtarzanie takich uwag setki i tysiące razy napełnia wiele osób lękiem i poczuciem jakieś kompletnej beznadziejności. Trudno im potem, w dorosłym życiu, uczynić nawet jeden krok do przodu.

Pamiętamy, jak niedługo po wyjściu z Egiptu, lud Izraela przybył do granic Kanaanu. Mojżesz kazał wybadać ten kraj swoim wywiadowcom. Kiedy ci  powrócili po spełnionej misji, zaczęli swoimi opowieściami rozsiewać pośród Narodu Wybranego zwątpienie i brak wiary we własne siły. Mówili, że ta ziemia jest piękna, ale jest to kraj, który pożera swoich mieszkańców. Że widzieli tam nawet żyjących olbrzymów. I Żydzi przestraszyli się. Stchórzyli. Nie podjęli działań wojennych i w konsekwencji tego zawrócili na pustynię i chodzili po niej w kółko przez 40 lat. Zapewne te wydarzenia mają niekiedy miejsce i w naszym życiu. Niejeden współcześnie żyjący człowiek kręci się w kółko, bo kiedyś stchórzył i nie stoczył bitwy. Ktoś przestraszył się i nie przeciwstawił się należnie człowiekowi, który chciał nad nim zapanować. Teraz tamten niemalże dyktuje mu krok po kroku, co ma czynić. Ktoś przestraszył się w konfesjonale, nie pokonał zniewalającego wstydu, odbył świętokradczą spowiedź i od tamtego czasu cała jego religijność jest sztuczna i bez życia. Ktoś inny nie przeciwstawił się złu i niesprawiedliwości. Sympatyzował z oszustami, złodziejami, kombinatorami. Nie zdobył się na to, by się im przeciwstawić. Od tamtego dnia nienawidzi sam siebie, a w sumieniu ciągle słyszy słowa „tchórz”, „dwulicowiec”, „chorągiewka na wietrze”. Żar jego życia zgasł.

Nasze zbawienie, nasza świętość, to nie tylko zmaganie się pomiędzy biegunami zła i dobra, czystości i brudu, pychy i pokory. To wielka walka z tchórzostwem, walka z pokusą duchowej dezercji. Kto jej uległ, kto się wycofał, zaparł się prawdy i zdradził wyznawane wartości, pozostaje człowiekiem przygnębionym, rozgoryczonym i wycofanym. Czy istnieje sposób, by wyjść z takiej wewnętrznej stagnacji? Tak, istnieje i to zapewne nie jeden. Ja wspomnę w tym momencie jedną z dróg uzdrowienia. Aby odzyskać swoje życie i podnieść się z kolan życie, taki przegrany do tej pory człowiek musi dobrowolnie wejść w sytuację życiowej próby, wejść w sam środek konfliktu, ryzykując, że będzie go to sporo kosztować, kiedy opowie się za dobrem i prawdą. Mam tu na myśli coś na wzór aktu inicjacji, poprzez który wiele wspólnot, plemion czy społeczeństw umacniało ducha dorastającym chłopcom, by zakończyć w ich życiu okres błogiego dzieciństwa i uczynić z nich dzielnych wojowników. Na przykład u Aborygenów, kiedy chłopiec miał kilka, kilkanaście lat, pewnej nocy przychodził do namiotu matki i dziecka jego ojciec i wraz z innymi mężczyznami, zabierali dziecko matce i szli z nim do lasu. Ojciec nacinał na przedramieniu nożem skórę i swoją krwią smarował usta chłopca. Znaczyło to: do tej pory mama karmiła Cię ciepłem, słodyczą, poczuciem bezpieczeństwa. Teraz ja będę karmił cię siłą i męstwem. Chłopak musiał przejść jeszcze potem wiele prób, niekiedy dość bolesnych, ale potem dostawał nowe imię: wojownik, tygrys, niezłomny i t p. Zawsze to imię nadawali chłopcu mężczyźni. Jaka szkoda, że dziś wielu ojców nie wprowadziło swoich synów na drogi dorosłego i dojrzałego życia. Stąd wielu panów ma w swych sercach imię, jakie uformowała tam mama: mój aniołek, moje sreberko, mamy pączuś, kwiatuszek. Jakie potem budują rodziny, jakimi są później ojcami i mężami łatwo się domyśleć. O swojej niedojrzałości, nieodpowiedzialności, lęku, że prawda wyjdzie na jaw chcą zapomnieć uciekając w alkohol, erotykę, ciągłe popisywanie się przed innymi.

         Być człowiekiem odważnym, to wcale nie znaczy zupełnie się nie bać i beztrosko wchodzić w niebezpieczne sytuacje.  Sam Chrystus w Ogrójcu bardzo trwożył się gdy nadchodziła Jego godzina męki i śmierci. Być odważnym i mężnym to znaczy także doświadczać strachu, ale nie dać mu się zniewolić, ale pokonać go. Zawsze z wielkim szacunkiem myślałem o młodych powstańcach Warszawy. Ale kiedyś usłyszałem coś, co przybliżyło mi ich bardzo i pozwoliło bardziej realnie spojrzeć na ich walkę, cierpienie i umieranie. Otóż pewna siostra zakonna, która jako sanitariuszka brała udział w sierpniowym zrywie roku 1944 opowiadała mi przed laty, jak do ich szpitala przychodzili młodzi powstańcy. Niekiedy mieli po kilkanaście lat. Przychodzili do szpitala i przed pójściem w krwawy bój prosili o trochę alkoholu. Tak bardzo niektórzy z nich się bali. I siostry im dawały. To byli mali, wielcy, prawdziwi bohaterowie.

         Zło posługuje się strachem, by nas zniewolić, ograniczyć, byśmy nie dokonali dzieł, do których powołuje nas Bóg. Byśmy ciągle czuli się gorsi śmieszni. Nierzadko ma to miejsce w środowisku rodzinnym, szkolnym, zawodowym a nawet w dyspucie społecznej Ileż to razy ktoś nam prorokował: Polacy, jeśli wybierzecie tego a tego polityka, to cała Europa, a może nawet cały świat będzie się z was śmiał. Nie głosujcie według swoich poglądów, ale głosujcie jak nakazuje wam to perspektywa globalnego wyśmiania. Drodzy bracia i siostry. Czy wiecie jak nazywa się partia rządząca w Norwegii? A jak premier Holandii? A jaka partia wygrała wybory w Argentynie? Jestem prawie pewny, że taką wiedzę mają jedynie specjaliści od światowej polityki. I jeszcze jest pewny drugiej rzeczy, że przeciętny Norweg, Holender, Argentyńczyk ma taką samą, czyli praktycznie żadną orientację w naszej rzeczywistości politycznej. Ale my się mamy poważnie obawiać kompromitacji w ich oczach i dokonywać wyborów, które oni pochwalą.
Strach przenika niekiedy i niszczy szczere i dobre relacje rodzinne. Przestraszyli się krewni Jezusa, że postradał zmysły i głosi jakąś niedorzeczną naukę. Chrystus się nie dał złamać, ale jego bliscy zaczęli się bać, co o nich inni powiedzą. To jest potężny bóg tego świata. Jego imię brzmi: CO INNI O MNIE POWIEDZĄ. Temu bogu służą i są posłuszne tysiące i miliony wyznawców. Co o mnie powiedzą, gdy urodzę kolejne dziecko, co o mnie powiedzą, gdy przeżegnam się przed posiłkiem, co o mnie powiedzą, gdy odmówię picia alkoholu, oglądania pornografii, gdy uklęknę przed Najświętszym Sakramentem, który ksiądz niesie do chorego. Iluż to ludzi zaparło się praktykowanej od pokoleń wiary, bo się panu kierownikowi i pani księgowej religia i Kościół nie podoba. Ileż to dzieci się nie narodziło, bo koleżanki z pracy mogłyby powiedzieć: „no wiesz? daj spokój z kolejnym bachorem”. Nawet nie jeden wystrój domu, zasady w nim panujące, nie jedna relacja męża i żony były formowane, nie przez małżonków i dzieci tam mieszkające, ale  wpływowe znajome czy kolegów. Ileż to osób tak ustawia swoje życie, takich dokonuje wyborów, żeby tylko przypodobać się otoczeniu. Ile chłopców zaczęło brać narkotyki, ile dziewcząt utraciło dziewictwo, bo otoczenia mogło wyśmiać, bo inni mogli krzywo patrzeć. Tak łatwo wielu daje się na to nabrać, że ci inni to jakaś wyrocznia i jakiś autorytet. W rzeczywistości są to często ludzie mocno zastraszeni, którzy kiedyś sami zaparli się Chrystusa teraz, jak mantrę powtarzają te antychrześcijańskie hasła, by zagłuszać tlące się sumienie. Dlatego Kościół to ich pierwszy temat. Sami zastraszeni, pragną innych wciągnąć w stosowanie takiego środowiskowego terroru.

         Ktoś wreszcie zapyta: no dobrze, ja się z Tym napiętnowaniem tchórzostwa i jego skutków w pełni zgadzam, ale jak zdobyć męstwo i odwagę? Mając w pamięci maksymę słowa uczą, przykłady pociągają, chciałbym do naszej refleksji zaprosić ludzi mężnych. Niekoniecznie żołnierzy, alpinistów czy podróżników na krańce świata. Popatrzmy na zwykłych a zarazem niezwykłych ludzi. Na przykład na Jima i Michelle Duggar. Mają dziewiętnaścioro dzieci. Czy są szczęśliwi? Tak. To naprawdę widać na zdjęciach. Ich uśmiechy są takie czyste. Czy są bogaci? Nie. Nigdy nie kupili nowego samochodu. Na co dzień dzieci uczone są skromności – dziewczynki noszą uszyte przez siebie suknie i spódnice, a chłopcy długie spodnie. Większość kupowanych ubrań pochodzi ze sklepów z używaną odzieżą. Ze względów ekonomiczno-praktycznych – dla ułatwienia prania – starają się nosić ubrania w tych samych kolorach. Podobnie na wycieczki ubierają koszulki w tych samych kolorach, aby się nie pogubić. Nie wydają również na fryzjera. Pieką własny chleb. Kupują ubrania z tkanin, które się nie gniotą, aby uniknąć prasowania. Jedzą na papierowych talerzach. Potrafią zrobić swój własny płyn do prania i mokre chusteczki higieniczne, których przepisy podają w książce. Ale nie sprawy materialne są fundamentem tej rodziny i jej szczęścia. Tym zasadniczym oparciem są zasady kierujące duchem rodziny. Oto one: Naucz dzieci kochać Boga całą duszą, sercem i umysłem. Naucz je mieć usłużne serce, pokazując siebie jako przykład. Ucz je codziennie na pamięć cytatów z Biblii i rozmawiaj na ten temat. Módl się z dziećmi. Proś Boga o pomoc w walce ze złością, która może zniszczyć twoją relację z dziećmi. Chwal dzieci dziesięć razy częściej, niż krytykuj. Tylko tyle i aż tyle. Bardzo często, gdy ktoś rozpoczyna rozmowę o dzietności rodzin, to natychmiast pojawiają się terminy: opieka, państwo, przedszkola, zasiłki. To są oczywiście ważne sprawy, ale one nigdy nie staną się fundamentem rodziny. Natomiast bez wątpienia są nim mądrość, wiara i odwaga rodziców. Warto wspominać o tym w naszej ojczyźnie, bo jak podają najnowsze statystyki na 223 klasyfikowane kraje pod względem wzrostu demograficznego Polska zajmuje miejsce 209. To ukazuje nam potężną strefę lęku, jaka rozprzestrzeniła wśród polskich rodzin. I to jest problem nie tylko kobiet, potencjalnych matek, ale także i ich mężów, najbliższej i dalszej rodziny, znajomych i środowiska zawodowego. To jest problem nas, duszpasterzy. Wszyscy powinniśmy postawić przed sobą pytanie dlaczego aż 200 państw wyprzedza nas w tej,  klasyfikacji, która tak wiele prawdy mówi nam o wartościach, które w rzeczywistości wyznajemy.
        
Kiedy Jozue, następca Mojżesza, ponownie stanął przy granicy z Kanaanem, Bóg rozkazał mu podbić ziemie obiecaną i wprowadzić do niej naród wybrany.  Stwórca powiedział do niego: Bądź mężny i mocny, ponieważ ty rozdasz temu ludowi w posiadanie ziemię, którą poprzysiągłem dać ich przodkom. Tylko bądź mężny i mocny, przestrzegając wypełniania całego Prawa, które nakazał ci Mojżesz, sługa mój. Czyż ci nie rozkazałem: Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz. Warto te słowa zapamiętać. Warto je nawet zapisać i nosić przy sobie. By były naszym orędziem w codziennym zmaganiu się ze strachem i  lękiem.