Ks. Prałat Walenty Królak. Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi.
Rozpoczynamy zawsze Nowy Rok wpatrzeni w Dziewicę Maryję, Jej powierzamy ten czas jaki jest przed nami, ale też od Niej uczmy się wpatrywać w Jezusa Chrystusa. Maryja „rozważała wszystkie te sprawy w swoim sercu” – to do czego Bóg Ją wybrał, czym Ją obdarzył, jak Ją związał mocno ze swoim Synem – jedynym Zbawicielem. Maryja rozważała te sprawy nieustannie w swoim sercu.
Kościół powie, że Maryja jest dla nas wzorem wiary – od niej się uczmy miłować Chrystusa, chodzić Jego drogami. Powierzajmy Jej całe nasze życie, naszą wiarę, aby wiara dojrzewała, by stawała się choć w części podobna do tej wiary, jaką miała Maryja.
Kiedy myślimy o Bożym Narodzeniu, o przyjściu Bożego Syna – przeżywamy to wydarzenie każdego roku – trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w dziejach ludzkości większego wydarzenia nie ma. To nie jest żaden mit czy legenda. Powie św. Jan – to jest Życie, które się nam objawiło, myśmy go dotykali – to jest fakt wpisany w dzieje ludzkości. Większego wydarzenia nie ma – Bóg przychodzi na ziemię. To wydarzenie jest poprzedzone w historii ludzkiej wieloma zapowiedziami, proroctwami, które się wypełniają w Chrystusie.
Dzisiaj widzimy jak Chrystus, Jego Ewangelia, Jego Kościół przenika całe dzieje świata. Święty Paweł powie: „nadeszła pełnia czasu”. Ta pełnia czasu to chwila, jaką wybrał Bóg, którą przygotował, by mógł się narodzić Zbawiciel na ziemi. Wielokrotnie i na różne sposoby Bóg do nas przemawiał – śpiewamy dzisiaj – od początku stworzenia, przez dzieło stworzenia, ukazywał swoją wielkość i swoją chwałę, żeby człowiek mógł Go poznać z dzieł stworzonych. I rzeczywiście poznawał.
Człowiek od początku przeczuwał, że za całym stworzeniem świata, za jego istnieniem stoi ktoś potężny – różnie sobie tego Boga wyobrażał, ale człowiek pierwotny, starożytny, nie był nigdy ateistą. Zawsze miał jakąś wiarę, i sercem swoim pragnął poznać tego Boga, który stworzył cały świat dla człowieka – który mnie stworzył – i szukał tego Boga i tęsknił za Nim i składał różne ofiary, mając nadzieję, że w końcu Bóg mu się objawi.
Bóg podejmuje inicjatywę aby odpowiedzieć na to pragnienie człowieka. Wybiera Izraela i przez jego historię znowu do nas mówi. Przez wydarzenia zapowiada przyjście Mesjasza, przez proroków je opisuje: gdy przyjdzie Mesjasz niemi będą mówić, ślepi będą widzieć, chromi będą chodzić; będzie głoszona dobra nowina wszystkim biednym i ubogim. Przychodzi Chrystus i wypełnia wszystkie obietnice Starego Testamentu.
Zobaczmy jak to jest niepojęte: Bóg zniża się do człowieka, Bóg staje się człowiekiem. Chce w ten sposób objawić nam swoją wyjątkową miłość. Jest zainteresowany naszym losem, naszym zbawieniem – przychodzi do nas – to się stało naprawdę.
Można zapytać: po co Bóg przychodzi? Nie tylko po to, żeby być blisko nas, ale po to, by nas uczyć jak dobrze żyć – jak przejść przez to życie, żeby ono miało swój konkretny sens i cel. Jesteśmy powołani do życia wiecznego: nasze życie nie kończy się tutaj, to nie tylko to, co tutaj mamy – to jest coś więcej. Trzeba przejść przez ten świat tak, żeby do domu Bożego, do domu Ojca dojść. Po to Chrystus przychodzi.
Przychodzi również aby nas, którzy jesteśmy zranieni przez grzechy, z tych grzechów wyrywać, bo człowiek sam siebie nie uleczy. Bóg daje nowe życie tym , którzy tego życia pragną. Przychodzi do nas, by nas strzec przed fałszem, przed zagubieniem, przed kłamstwem, przed bezsensem. Przychodzi, by być naszym Nauczycielem i Panem.
Tylko czy człowiek tego chce? Czy chce zwrócić ku Niemu swoje serce? Czy chce przyzywać Go w każdej swojej potrzebie? Czy człowiek chce stać się Jego uczniem? Czy chce doświadczać Jego miłości, Jego prowadzenia?
Zobaczmy, że ciągle jest jeden problem: Jak człowiek pierwszy – Adam i Ewa – od Boga odwrócił swoje serce i uwierzył w propozycję demona – zwątpił w miłość Boga i zerwał z Bogiem przyjaźń – chociaż Bóg nigdy człowieka nie zostawił: Nigdy! – nie przestał kochać i nie przestał człowieka szukać. To samo jest z nami: każdy z nas może łatwo od Boga odwrócić swoje serce: to jest w naszej chorej i grzesznej naturze.
Dlatego Bóg na różne sposoby przemawia do nas, żeby człowiek, który jest wolny, który może Boga odrzucić, by chciał Boga poznać i chciał Boga słuchać. Po to Chrystus przychodzi.
Chrystus nieustannie chce nam dać świadectwo o miłości Boga do nas. Zobaczmy ile jest w Ewangelii słów mówiących: Bóg nigdy nie potępia grzesznika – cierpi – bo widzi jak człowiek przez grzechy niszczy swoje życie. Chce go ratować i dlatego Chrystus tyle razy zasiada do stołu z grzesznikami, dając im przebaczenie i perspektywę nowego życia.
To słowo jest dla nas, żebyśmy uwierzyli, że nie ma takiej sytuacji, z której On nie mógłby nas wydobyć czy wyzwolić; ani takiego nałogu, ani takiego grzechu. Jeżeli tego chcemy On może tego dokonać, bo po to przychodzi.
Chce nam dać również doświadczenie szczególnej wolności. Jak człowiek doświadczy, że w Bogu ma szczególną wolność – że nie muszę zależeć od opinii ludzkiej, od pieniądza, od polityki, od mody tego świata – jestem kimś więcej niż tylko stworzeniem na tym świecie; wtedy inaczej patrzymy na życie – na to że ono przemija – ale ma przecież swój konkretny cel. Inaczej patrzymy na to, że niespokojne jest ciągle nasze serce, ale w Bogu znajdzie pokój i szczęście. Człowiek, który jest wolny tą szczególną wolnością, nie musi szukać po omacku szczęścia, nie musi gonić za różnymi ułudami, za jakąś modą, jakimiś trendami, bo jego serce ciągle będzie się chciało Bogu podobać i dla Boga tylko żyć – w tym znajdzie pełnię szczęścia. To Chrystus nam przynosi.
Chrystus jest blisko nas, żyje w Kościele, przyszedł po to żebyśmy Go poznali. On naprawdę w każdej sytuacji, temu, kto chce być Jego uczniem, da swoje pouczenie, da swoje słowo. Chce by człowiek odnajdywał drogi życia, drogi wiary, drogi szczęścia. Chce, by człowiek naprawdę szedł tymi drogami, które Bóg przed nami otwiera. Trzeba jednak tak jak Maryja rozważać te sprawy w swoim sercu.
Ile Chrystus zostawia nam wskazówek dotyczących choćby życia w małżeństwie, w rodzinie. Mówi nam: nie wolno porzucać męża, nie wolno porzucać żony – nie wolno! Jego uczeń będzie wiedział – to jest droga życia dla mnie. Dalej uczy, jak traktować ludzkie życie: każde jest darem Boga. Bóg je stworzył w jakimś celu – ty nie wiesz w jakim: nie jesteś panem niczyjego życia.
Chrystus daje przykład, jak patrzeć na grzesznika ze współczuciem, z pragnieniem jego przemiany i nawrócenia. Jak patrzeć na kobietę – uczmy się od Chrystusa: Samarytanka przy studni, Maria Magdalena podniesiona z grzechu, spotyka Go w poranek wielkanocny.
Nie ma dziedziny, nie ma sprawy, w której człowiek, który chce być uczniem Chrystusa, i prosi Go o obecność, o światło, o słowo, by nie otrzymał od Niego pouczenia. Po to Bóg przyszedł – jest blisko nas.
Dzisiaj kiedy świat naprawdę odwraca od Boga swoje serce, może nawet gardzi Bogiem, odrzuca Jego przykazania… ale ile razy to już było w dziejach ludzkości? Ile razy człowiek odrzucając Boga wchodził w jakąś straszną ciemność, na jakieś manowce bezprawia, wojen, niesprawiedliwości, zagłady, przemocy… ile razy to już było? A mimo to człowiek ma ciągle te tendencje, żeby siebie na miejscu Boga postawić, samemu o sobie decydować, nie liczyć się z Bogiem: to zawsze będzie dla nas nieszczęście i zawsze cierpienie.
Już dzisiaj widzimy, co można zrobić z małżeństwa bez Boga: jakąś egoistyczną formę życia, szukać ciągle tego, co dla mnie wygodne. Jak można traktować poczęte życie, widząc je tylko w kategoriach materialnych i mojej wygody. Ja mam władzę: mogę komuś pozwolić żyć albo nie.
Co robimy ze swoją seksualnością, gdy odrywamy ją od miłości i odpowiedzialności? Staje się formą szukania mojej przyjemności kosztem innych i za wszelką cenę – bez żadnych zasad. Co człowiek robi z pieniądza? Staje się dla niego bogiem i szuka go i goni za nim za wszelką cenę, niszcząc i krzywdząc innych. I widzimy cały ten świat im bardziej bezbożny, tym bardziej straszny.
A Bóg przychodzi – wchodzi w ten właśnie świat, by ratować człowieka. Czy chcemy czy nie, czy nam się to podoba czy nie: ważniejszego wydarzenia niż przyjście Boga do nas nie ma! I Bóg chce być blisko nas, chce nas ratować od tego, co nam przynosi śmierć, co niesie zniszczenie, co właściwie spłyca człowieka. Przez swojego Syna okazuje swoją bliskość i swoja miłość, aby nas ratować.
Kościół, którym my jesteśmy, ma tę prawdę nieść całemu światu. My mamy przede wszystkim żyć jako dzieci Boga, wpatrzone w Jezusa Chrystusa, wsłuchane w Jego słowo, przeżywające to, że nam też się Życie objawiło. Znamy Boga: On jest pośród nas, On żyje z nami. Tylko to niesie światu ocalenie: Bóg, który przez swoją miłość ratuje człowieka od jego głupoty, od jego grzechu i przynosi mu nowe życie, pokazuje mu drogi życia. Bóg do nas nieustannie przez swojego Syna przemawia.
Dzisiaj przychodzi Bóg, posyłając do nas Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! Ducha, który każdemu z nas pozwala wołać do Boga: Abba, Ojcze! Nie jesteś niewolnikiem, ale synem! Nie jesteś niewolnikiem jakiejkolwiek rzeczy, jakichkolwiek układów, jakichkolwiek nałogów – nie jesteś niewolnikiem! Nawet strachu o jutro – nie jesteś niewolnikiem. Nawet tego lęku przed cierpieniem – nie jesteś niewolnikiem!
Nie muszę się bać, bo Bóg wie jak mnie prowadzić. Chrystus daje również światło i na sens i na potrzebę cierpienia. Tego też nas uczy: nie jestem niewolnikiem, jestem synem, synem Boga. Bóg mnie miłuje, Bóg mnie z miłością prowadzi – po to Chrystus przyszedł: żebyśmy nie byli niewolnikami.
Niewolnik będzie ciągle chciał się podobać jak nie jednemu, to drugiemu panu – straci swoją tożsamość, zgubi sens swojego życia – bo jest niewolnikiem. Człowiek zniewolony będzie gonił za nałogami, za przyjemnością, za modą. A syn? Właśnie mocą Chrystusa żyje jak dziecko Boga, i pośród tego świata przechodzi i odnajduje te właściwe drogi, i właściwe piękno i sens swojego życia. Nie idzie po omacku, bo Chrystus go prowadzi – po to właśnie przyszedł.
Chciejmy dzisiaj na początku tego Nowego Roku na wzór Dziewicy Maryi zaufać Bogu – pragnąć nie tylko Jego bliskości, bo On jest blisko każdego z nas, ale tego doświadczenia, że On nas prowadzi a my całym sercem pragniemy Jego drogami iść; że pragniemy iść tą drogą, jaką On nam ukazuje przez swojego Syna, przez Jego słowo.
Nie jesteś niewolnikiem! W każdym czasie możesz wołać do Boga: Abba, Ojcze! Ten dar przynosi nam Chrystus. Niech ten dar będzie naszym doświadczeniem w tym roku: jestem synem Boga – Bóg mnie kocha, Bóg mnie prowadzi i zbawia. Amen.