Msza Św. 18.11.2011



ks. Tadeusz Huk. IV Niedziela Adwentu.



Drodzy Chorzy i Więźniowie, obecni tutaj i przy odbiornikach radiowych!

Przed nami niecały tydzień adwentowego oczekiwania. Te dni przed świętami powinny przygotować nasze serca na przyjęcie Chrystusa. Trzeba być gotowym, aby Go przyjąć. Chrystus pragnie narodzić się w nas, ale my musimy być otwarci i prawdziwie gościnni. Jak przeżyć najlepiej ten czas, by dobrze przygotować się na zbliżające się święta Narodzenia Pańskiego?

Dzisiejsza ostatnia niedziela adwentu przychodzi nam z pomocą. Zaprasza nas Matka Zbawiciela, abyśmy weszli do izdebki naszych serc i razem z Nią, z Jej matczyną pomocą przeżyli osobiste zwiastowania. Tam, gdzie jesteśmy teraz; chorzy przykuci do łóżka szpitalnego, znajdujący się w celi więziennej, czy w Domach Starców, wykonujący różne obowiązki. Każdy z nas może doświadczyć obecności Ducha, który nas osłania swoją mocą by w naszym życiu słowo stawało się ciałem. Jak to jest możliwe? Tego właśnie pragnie nas uczyć Maryja. Jest naszą Matką i Nauczycielką. Całym swym życiem uczy nas jak żyć w bliskości ze swym Synem.

Przed chwilą przypomnieliśmy sobie tę niezwykłą sytuację – Maryja wypowiedziała swoje „tak” na bardzo dziwną propozycję Boga. Jest otwarta, szczera i pełna ufności. Jest w niej gotowość przyjęcia słów, które całkowicie przekraczają jej rozumienie. Maryja okazuje, że była przygotowana do tej rozmowy duchowo. Jej ufność w Boże słowa była tak silna, że potrafiła pokonać ludzkie wątpliwości i zgodzić się na rozwiązanie po ludzku niemożliwe. Wie, że słowa przyniesione przez anioła pochodzą od Boga. Prosi o wyjaśnienie, stawia odważne pytania. Ostatecznie opiera się na Bożej obietnicy. Nie odmawia, wierzy bez reszty i daje się prowadzić Duchowi.

W tym momencie Ona jeszcze nie wiedziała co ją tak naprawdę czeka. Dzień po dniu będzie się odsłaniać droga, którą poprowadzi Ją Bóg.

Jak trudne i bolesne były etapy tej drogi możemy zaledwie przeczuwać. Co działo się w Jej sercu, gdy stanęła przed Józefem? Jedno wypowiedziane przez Nią słowo mogło rozjaśnić Jego umysł, a jednak tego nie zrobiła i sam Bóg sprawił cud oczyszczając jej imię. Kolejne etapy, które były konsekwencją jej „fiat”. Betlejem, gdzie nie było miejsca dla przychodzącego na świat Zbawiciela. Poniewierka w drodze do Egiptu. Ból serca i poszukiwania Syna, który został w świątyni, aby być w sprawach Ojca. I ta najbardziej bolesna chwila, kiedy przyjdzie Jej stanąć pod krzyżem, na którym kona Jej Syn. To wszystko przyjdzie później, teraz wysłannik Boga o tym nie wspomina.

Na razie musi wystarczyć Maryi wiary na pokonanie tej pierwszej trudności. Niemożliwej do przyjęcia dla zwykłego człowieka wiadomości, że pocznie z Ducha. Maryja jest przygotowana duchowo by całkowicie powierzyć się swój los w ręce Tego, który jest Bogiem jej ojców. Bogiem Abrahama, Jakuba, Izaaka. Poprowadzi Ją tak jak poprowadził, Abrahama, Mojżesza, Dawida i wielu innych patriarchów i proroków.

W tym miejscu trzeba też zwrócić naszą uwagę na drugą stronę tego dialogu – na Pana Boga. Przy Zwiastowaniu Bóg wkroczył w życie świata jako człowiek. Dobrowolnie ograniczył swoją nieskończoność, żeby wejść między nas i być z nami w sposób dla nas widzialny i namacalny. Rozpoczyna w ten sposób drogę, która skończy się wyrokiem okrutnej śmierci. Na to wszystko trzeba spojrzeć, że się tak wyrażę „z perspektywy” Syna Bożego, Który na sobie samym przeżyje odrzucenie przez ludzi. I trzeba jeszcze spojrzeć „z perspektywy” Boga Ojca, który oddaje swojego Syna wiedząc jak potoczy się Jego los. Trzeba nam dostrzec pokorę Boga, który wkracza w świat ludzki gotów na takie poświęcenia. I wiedząc to wszystko nie wchodzi siłą w świat człowieka. Wiedząc to wszystko, co się potem stanie pyta i oczekuje na zgodę człowieka. Anioł odszedł od Maryi dopiero po Jej zgodzie – gdy powiedziała „niech się tak stanie”. Kiedy wmyślimy się w każde z wypowiedzianych tu słów to trudno się nie zdumiewać niesłychaną pokorą Boga.

Warto rozważać tę tajemnicę pokornej bliskości Boga. Nie łatwo było ją przyjąć Dawidowi. Chciał Bogu budować dom. Tymczasem Bóg nie przyszedł by mieszkać w swoim domu, ale pragnie wędrować ze swoim ludem po pustyni, po wszystkich drogach jego życia. W warunkach trudnych, by człowiekowi towarzyszyć i go prowadzić. To Bogu zależy na nas, On sam decyduje, kiedy przyjdzie, dokąd i w jaki sposób będzie obecny. Decyduje tak, by być przy nas tam, gdzie my żyjemy i cierpimy. Człowiek nie ma szans stworzyć dla Boga miejsca na ziemi, to Bóg znajduje sobie to miejsce tak, by się umiejscowić blisko nas, towarzyszyć nam, prowadzić nas i opiekować się. To miejsce znalazł w sercu Maryi i pragnie je znajdować w sercu każdego z nas.

Jest Bogiem pokornym czekającym na decyzję człowieka i na zgodę człowieka. Bóg nie „chce”, lecz „prosi”. Jest bezbronny, wyrzeka się swej potęgi, staje się żebrakiem miłości pukającym do drzwi naszych serc. Tylko pokorny człowiek może spotkać pokornego Boga. Zwiastowanie jest jednym z tych momentów, które pozwalają nam zajrzeć głębiej na nasze życie. Maryja zaryzykowała wszystko, czym dysponowała i co ją oczekiwało i otrzymała znacznie więcej a z Nią i przez Nią my wszyscy.

Jest tak dlatego, że ostatecznie to jednak właśnie ten Bóg pokorny i tylko ten Bóg zwycięża śmierć i zmartwychwstaje i wzywa nas do wiecznego szczęścia ze Sobą.

Bóg umacnia Maryję. Po wyrażeniu przez Nią zgody i zaufania Bóg dostarcza Jej dodatkowego wsparcia. Tym znakiem umocnienia jest fakt poczęcia dziecka w małżeństwie dwojga staruszków Elżbiety i Zachariasza. Wydaje się, że anioł chce umocnić Maryję w jej zgodzie i rozwiać resztki wątpliwości przez wskazanie łatwego do sprawdzenia faktu.

W tej całej historii Maryja okazuje się posłuszną w wierze, posłuszną wewnętrznej woli Ducha. A jednocześnie jest osobą do końca wolną – bo bez jej zgody historia nie potoczyłaby się dalej. Maryja pomimo swoich ludzkich ograniczeń i wątpliwości posłuchała Boga, który jedynie jest mądry, jak wyraził to św. Paweł w czytanym dziś liście. Maryja ponad wszystko postawiła posłuszeństwo Duchowi Bożemu.

I w tym wymiarze Zwiastowanie dotyczy każdej i każdego z nas. Oprócz wdzięczności dla Maryj za jej zgodę, dzięki której otrzymaliśmy Jezusa możemy w scenie Zwiastowania próbować znaleźć odpowiedź na nasze rozterki i światło dla naszych wyborów. Jesteśmy popychani do działania trochę jak Dawid. Staramy się wypełniać nasze obowiązki rodzinne i zawodowe. Staramy się je wypełnić jak najlepiej. I to jest dobrze.

Jednak jako wierzący wiemy, że życie nie kończy się na tym świecie. Że nasze życie nie skończy się z naszym ostatnim oddechem. Wiemy, że powinniśmy pytać o głębszy sens naszej codziennej pracy, że powinniśmy patrzeć na nasze życie w perspektywie wieczności. Może to zabrzmi dziwnie, ale powinno nas być stać zakwestionowanie wszystkiego, co robimy i zapytanie czy rzeczywiście jest w tym obecny Ducha Boży. Bycie chrześcijaninem nie oznacza zapisanie się do organizacji kościelnej, ani obrona najbardziej słusznych spraw. Być wyznawcą Boga to znaczy umieć usłyszeć Jego głos w zgiełku tego świata, narazić się na drwinę i podejrzenia, aby pokornie zapytać Ducha o Jego zdanie o naszym życiu. Zaryzykować wszystko, żeby być wiernym wezwaniu Ducha. Nasze życie uczy, że nie jest to łatwe i wymaga długiego przygotowania.

Żeby usłyszeć głos Boga i mieć pewność, że to On do nas przemawia, trzeba przejść przez wiele doświadczeń. Wymaga to pokornego nie zadufanego w sobie nastawienia do zdarzeń. I trzeba się uczyć języka Boga. Jak przemawia do nas na różne sposoby. Trzeba się starać zobaczyć, że wszystko co się wydarza w naszym życiu jest dla nas zwiastowaniem. To spojrzenie wiary może przemienić nasze życie. I często takie zwiastowania bywają bolesne. Wtedy właśnie z Maryją starajmy się mówić „ Oto ja służebnica (sługa) Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Musimy się nauczyć widzieć zwiastowanie w każdym wydarzeniu naszego życia.

Scena Zwiastowania pokazuje nam, że taka relacja z Bogiem jest możliwa. Scena Zwiastowania uświadamia nam także, że Bóg na ten świat chce wejść właśnie w taki sposób. Pomimo, że ludzie wciąż chcą Go stąd wypędzić. Pomimo, że budują wciąż nowe zapory. Pomimo, że w życiu prywatnym żyją tak, jakby Boga nie było.

On wewnętrzną siłą Ducha wciąż na nowo upomina się pokornie o należne mu miejsce wśród nas. I on zwycięży, bo już zwyciężył totalną walkę ze złem. Ważne jest jednak, żeby każdy z nas pozwolił Mu przyjść do siebie, żeby każdy z nas z osobna usłyszał Jego głos w sobie i był Mu posłuszny. Rozważajmy tajemnicę Zwiastowania, tak jakby słowa Anioła skierowane były do każdego z nas. Wtedy będziemy mogli przeżywać prawdziwie religijnie Narodzenie Pańskie. I tego życzmy sobie wszyscy na wzajem.