Wydrukuj tę stronę

Msza Św. 26.02.2012



ks. Wojciech Bartoszek. I Niedziela Wielkiego Postu



Wielkopostna pustynia czasem miłości i umocnienia

Drodzy Siostry i Bracia, Chorzy, Samotni, Więźniowie. Drodzy Radiosłuchacze. Czcigodni Członkowie Wspólnoty Apostolstwa Chorych.

Dzisiejsza Liturgia zachęca nas do wejścia na radykalną drogę pracy nad sobą, drogę zmagania się ze swoimi wadami i grzechami. W centrum tejże drogi stoi nie tyle nasz ludzki wysiłek, co Osoba Jezusa. To On nas prowadzi! My możemy Jemu tylko pomóc. To On jest Panem naszego czasu i naszej historii! „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże”.

Pewnego dnia, gdy w szpitalu umierała pięćdziesięciokilkuletnia kobieta, prosiła czuwającego przy niej syna – kapłana, aby ten modlił się za nią. Mówiła do niego mniej więcej tak: „on tu jest, módl się na głos na Różańcu.” Gdy zakończył modlitwę, powiedziała krótko: „odszedł.” Na kilka dni przed śmiercią kobieta ta przeżywała bolesną walkę duchową. Postępująca choroba osłabiła w niej wolę. Ludzkie siły zawodziły. Pozostał tylko Jezus i Maryja oraz wiara, która oczyszczała się coraz bardziej. Ciało obumierało, dusza stawała się kryształem… Odmawiana przez kapłana modlitwa do Matki Najświętszej pomogła jej przezwyciężyć obecność złego ducha. Umierała ze słowami na ustach: „Panie Jezu powierzam się Tobie, przepraszam Cię, Jezu kocham Cię”. Jezus zwyciężył w jej życiu.

Walka duchowa. Walka nie z kimś, walka nie z ludźmi, ale ze sobą. Walka ze swoimi namiętnościami, przywiązaniami i grzechami. Za nimi – namiętnościami, przywiązaniami i grzechami – stoi faktyczna obecność złego ducha. Ta obecność wręcz namacalnie została przeżyta przez umierającą kobietę. Przy końcu życia obecność złego może nasilać się. Stąd potrzebna jest czujność, a w decydującej chwili – walka, by nie ulec pokusie.

Zmaganie duchowe obecne jest u umierających. Może być także przeżywane przez tych, którzy na serio chcą stać się chrześcijanami. Całkowicie oddanymi Jezusowi i Jego Matce. Im bardziej zbliżają się do Jezusa i Maryi, tym skuteczniej zły utrudnia ten zamiar. Nie chce, aby człowiek był święty, aby jego sumienie było prawe. Być może myślimy teraz o innych, którzy powinni stać się gorliwszymi chrześcijanami. To owi „inni” są „letni” – myślimy. Nie. Te słowa są skierowane do mnie, do Ciebie,

Siostro i Bracie.

Czy na początku Wielkiego Postu chcę faktycznie podjąć decyzję bycia chrześcijaninem, ale „tak na serio”? Pamiętajmy iż, z decyzją tą związana jest walka duchowa, wprowadzająca często w stan kryzysu. Pytamy się: dlaczego kryzysu? Bo nawrócenie, bo oderwanie od nieuporządkowanych przywiązań, od mojego „ja”, bo oczyszczenie, boli. Im głębiej „skalpel” Słowa Bożego będzie ciął, tym bardziej to odczujemy. Ale tak trzeba! Oczyszczenie duszy prowadzi ostatecznie do pokoju i radości, do Jezusa i Maryi. Początek Wielkiego Postu to dobry czas, aby podjąć takie decyzje.

Siostry i Bracia.

Przyjrzyjmy się bliżej dzisiejszej Liturgii Słowa, która może pomóc w tych postanowieniach. Pierwsze zdanie z odczytanej przed chwilą Ewangelii: „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię” ks. Jakub Wujek oddaje w następujących słowach: „Duch wygnał Jezusa na pustynię”. Tłumacząc dosłownie z języka greckiego to zdanie, można by je oddać jeszcze inaczej: „Natychmiast Duch wyrzucił Jezusa na pustynię”. Użyte przez św. Marka słowo – tłumaczone przez: „wyprowadził”, „wygnał”, „wyrzucił” – akcentuje dynamikę działania Bożego Ducha. Boży Duch nie znosi stagnacji, rutyny, znudzenia, zasiedzenia… On nieustannie prowadzi, działa. Człowiek poddając się jego działaniu, jest nieustannie w drodze, w rozwoju duchowym.

Przywołana scena z Ewangelii ma miejsce po chrzcie Jezusa, kiedy to Bóg Ojciec wypowiedział znamienne słowa: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Zauważmy, iż z doświadczenia miłości, ciepła i pokoju Duch Boży wyprowadza (dosł. „wyrzuca”) Jezusa na pustynię – w miejsce i czas próby. Najpierw Bóg Ojciec objawia światu swojego Syna Umiłowanego i „natychmiast” po tym Duch wprowadza Jezusa w doświadczenie kruchości człowieczeństwa. Jezus w tym drugim doświadczeniu staje się szczególnie nam bliski.

Dlaczego Jezus znalazł się na pustyni? Przeżywana przez Niego walka z pokusami nie jest celem tego pobytu. Jezus pragnie przygotować się do swojej misji, do głoszenia innym: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. To przygotowanie jest trwaniem w intymnej więzi z Ojcem, jest miłością. Jest karmieniem się słowami Ojca: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. I właśnie tej miłości chce przeszkodzić diabeł. Chce zerwać tę więź i tym samym zniweczyć misję Odkupienia. Dlatego Jezus walczy.

Szczególnym czasem pustyni może być okres choroby i cierpienia. Znany polski rekolekcjonista ojciec Stanisław Biel w jednej z książek opisuje historię pewnej kobiety, której towarzyszył duchowo. Kobieta ta była chora na nowotwór. Lekarze dawali jej miesiąc życia. Podczas rekolekcji postanowiła „«intensywnie kochać» przez dni, które jej pozostały”. Z radością dzieliła się z prowadzącym, iż ostatni miesiąc był jednym z najpiękniejszych w jej życiu. „Nigdy tak bardzo nie zbliżyła się duchowo do swojej rodziny”. Kobieta ta przeżyła wszystkie cztery tygodnie ćwiczeń duchowych św. Ignacego. Na koniec powiedziała towarzyszącemu jej duchowo ojcu: „Teraz mogę odejść. Zasmakowałam już nieba”. Ojciec Biel napisał: „Przeżyła cztery miesiące, by nauczyć się intensywnie kochać i dojrzeć do Nieba”.

Postanowienie „intensywnie kochać”, aby „dojrzeć do Nieba” realizowane przez ostatnie cztery miesiące życia owej kobiety jest również celem naszej „pustyni”. Zobaczmy, doświadczenie miłości, rodzi miłość. Jezus trwa w miłości Ojca, kocha swojego Ojca, kocha także każdego człowieka. Pierwsze więc w naszej „pustyni” niech będzie przyjęcie miłości Boga, trwanie w Nim, aby kochać. „Pustynią” może stawać się choroba. Może nią być także praca, którą wykonujemy, powołanie, którym kroczymy, relacje, w których trwamy. Może nim być pobyt w więzieniu, będący zadośćuczynieniem za popełnione zło. Chciejmy odkrywać, w jakie miejsca pustynne Boży Duch nas wyprowadza. Prośmy Go, aby dawał nam „oczy wiary” otwarte na te przestrzenie pustyni w naszym życiu. Módlmy się za dzisiejszym psalmistą: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.”

„Pustynia” więc to nie tylko walka duchowa. Ona jest wtórna. Pierwsza jest miłość. Jezus będąc na pustyni, trwał w objęciach swojego Ojca. Doznawał także pociechy od aniołów, którzy „Mu usługiwali”. Czytając opisy życia pierwszych chrześcijan przebywających na pustyni, realizujących ideał życia monastycznego, widzimy, iż nie tylko zmagali się z demonami. Im także usługiwali aniołowie Boży przychodzący z pomocą. W naszej „pustyni” również nie pozostajemy sami. Gdy zanurzamy się z wiarą, głębiej, w obecność Boga, podczas modlitwy, w Eucharystii, w sakramentach świętych, doświadczamy z jednej strony naszej kruchości, grzeszności, otrzymujemy także łaskę pociechy. Bóg nie pozostawia nas samymi w czasie próby. W Orędziu na XX Światowy Dzień Chorego Ojciec święty pisał: „Bóg rzeczywiście w swoim Synu, nie opuszcza nas w bólu i cierpieniu, ale jest blisko nas i pragnie przynieść nam uzdrowienie w głębi naszych serc”.

Pociecha przychodzi bezpośrednio od Boga. Może także przyjść przez ręce człowieka. To mogą być nasze ręce pomagające tym, którzy przeżywają okres próby, np. chorym. Reformator życia kapłańskiego w siedemnastowiecznej Francji, ks. Jan Jakub Olier ucząc duchownych modlitwy wskazywał, iż najpierw trzeba mieć Jezusa w sercu, aby później mieć Go w dłoniach. Właśnie w tych dłoniach, które mogą służyć chorym. Wtedy nasza posługa staje się obrazem działania aniołów Bożych, usługujących Jezusowi, który mieszka w chorym. Pewien chrześcijański pisarz starożytny pisał na temat porządku istniejącego w świecie duchowym i ziemskim. Zwracał uwagę, iż porządek anielski w Niebie ma swoje odbicie w stanie kapłańskim. Pisząc te słowa, akcentował ważną misję, którą mają do spełnienia kapłani na ziemi, służąc innym, podobnie jak czynią to aniołowie. Każdy z nas może stać się takim aniołem np. dla chorego.

Siostry i Bracia.

Jak bogata jest symbolika biblijnej pustyni, którą łączymy dzisiaj z okresem Wielkiego Postu i odnosimy do różnych sytuacji w naszym życiu! Doświadczenie pustyni trwało u Jezusa czterdzieści dni, podobnie jak potop przywołany w pierwszym czytaniu. Jezus wychodzi z pustyni umocniony. Zwróćmy uwagę, iż pierwsze słowa, które św. Marek zanotował, po opisie kuszenia Jezusa na pustyni, są następujące: „Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię»”. Jezus rozpoczyna swoją misję. Ona została wcześniej przemodlona oraz poddana dogłębnej próbie.

U progu Wielkiego Postu zobaczmy, jaka okazja stoi przed nami! Choć pustynia jest czasem próby, kuszenia, walki duchowej, ostatecznie jednak prowadzi do umocnienia oraz do apostolstwa. Przez pustynię Bóg nas może nawrócić i poprowadzić do pełnego zawierzenia Jemu, podobnie jak było to w życiu przytoczonych wyżej dwóch chorych kobiet. „Nawrócenie” to po grecku metanoia. Przekładając to słowo na język polski, można by je oddać przez wyrażenie „zmiana myślenia”. Właśnie ta „zmiana myślenia” poprowadziła obie kobiety do czystej wiary oraz do intensywnej miłości.

Przywołana z początku kazania historia umierającej kobiety, której towarzyszył kapłan, miała jeszcze jeden istotny wątek. Kobieta ta w ostatnich dwóch tygodniach życia ofiarowała swoje cierpienia w różnych intencjach, za Kościół święty, za kapłanów. Przez to realizowała apostolstwo chorych, drogę duchowego łączenia się z męką Chrystusa i „dopełniania w swoim ciele braków udręk Chrystusa” (por. Kol 1, 24).

Drodzy Chorzy oraz Przyjaciele Apostolstwa Chorych. Dziękuję za Waszą duchową drogę apostolstwa oczyszczoną i przemodloną przez Was w chorobie i w cierpieniu. Ona przynosi Kościołowi niezastąpione bogactwa duchowe. Ona jest prawdziwym skarbem. Amen.