Msza Św. 01.07.2012



ks. Wojciech Bartoszek. XIII Niedziela Zwykła.



Na początku pragnę serdecznie pozdrowić wszystkich radiosłuchaczy, zwłaszcza chorych i cierpiących, przebywających w więzieniach oraz Was Siostry i Bracia zgromadzeni w Warszawskiej Bazylice. Podejmijmy dzisiaj temat Apostolstwa Chorych w związku ze zbliżającą się 47. Ogólnopolską Pielgrzymką Osób Chorych i Niepełnosprawnych. Pielgrzymka odbędzie się na Jasnej Górze w najbliższy piątek, 6 lipca, we wspomnienie Matki Bożej Uzdrowienia Chorych.

Przypomnijmy, iż Apostolstwo Chorych jest duchową drogą osób chorych, które ofiarują swoje cierpienia za Kościół święty. Ta duchowa droga została określona przez bł. Jana Pawła II w Liście apostolskim o chrześcijańskim sensie cierpienia Salvifici doloris mianem powołania.

Nie jest to proste powołanie. Niedawno spotkałem się z pewną siostrą zakonną. Bardzo aktywnie wypełnia swoją misję życia konsekrowanego. Od kilku lat niestety jest chora, ma nowotwór złośliwy. Poddana już była dwukrotnie intensywnej chemioterapii. Gdy zapytałem, czy możliwe jest zaakceptowanie cierpienia, odpowiedziała tak:„Słowo akceptacja wskazuje, że jesteśmy jakby przymuszeni do czegoś i próbujemy właśnie ten przymus zaakceptować. Osobiście cierpienia, którego doświadczam, które jest mi podarowane, nie odbieram jako przymusu. Myślę, że choroba w naszym życiu pojawia się często jako coś, co przewidujemy, czego się spodziewamy. W moim przypadku choroba nie była czymś przeze mnie przewidzianym, ale w momencie, kiedy się pojawiła, nie była wielkim zaskoczeniem. Było natomiast w moim duchu takie nastawienie, aby niedługo – jak mówi św. Paweł – odejść i być z Chrystusem i odpocząć od rzeczywistości tego aktywnego, zapracowanego życia. Kiedy pojawiły się symptomy choroby, bez jakiegoś niepokoju zaczęłam je odczytywać jako Boży sposób na przejście, na urzeczywistnienie tego pragnienia, które w modlitwie, w uczuciach było jakoś artykułowane. Dlatego ta wiadomość związana była nie z lękiem, ale raczej z poczuciem ulgi, że Pan w tym dialogu wysłuchuje i przygotowuje na swój sposób na przejście”. Powyższa wypowiedź Siostry jest świadectwem jej głębokiej wiary. Chociaż jej ciało jest bardzo chore, jej serce jest zdrowe! – konsekrowane, uświęcone spotkaniem z Chrystusem.

Siostry i Bracia

Powróćmy do dzisiejszej Ewangelii. W Markowym opisie widzimy Chrystusa, którego otacza tłum. Z tłumu tego św. Marek wydobywa zwłaszcza trzy postaci: Jaira i jego córkę oraz pewną kobietę. Zarówno Jaira, jak i kobietę cierpiącą na krwotok charakteryzują dwie cechy. Po pierwsze – oboje znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji życiowej, po drugie – posiadają heroiczną wiarę. Wiara Jaira jest podwójnie wystawiona na próbę. Jako przełożony synagogi wyznaje wiarę w Bóstwo Chrystusa, co nie jest takie proste z racji pełnionej przez niego funkcji. Słysząc zaś o śmierci swojej córki, nadal „ślepo” wierzy Jezusowi pomimo, iż najbliżsi – jego krewni – naśmiewają się z Chrystusa, gdy Ten zaprzeczył śmierci dziewczynki.

Sytuacja kobiety cierpiącej na upływ krwi również nie była prosta. Według Prawa żydowskiego była „osobą nieczystą”. Ze względu na swoją „nieczystość” doświadczała podwójnej izolacji: zarówno społecznej, jak i religijnej. Aby „nie zarazić” nikogo swoją nieczystością, nie mogła dotknąć żadnego człowieka. Ponadto zabraniano jej wstępu do miejsca świętego i z tego powodu nie mogła modlić się do Boga w świątyni. Przez dwanaście lat szukała pomocy u różnych lekarzy i – jak czytamy w Ewangelii – wydała na to cały majątek. Gest dotknięcia Jezusa, rąbka Jego szaty, był wyrazem Jej niezwykłej wiary, potwierdzonej zresztą przez Jezusa.

Fundamentem wiary zarówno Jaira, jak i kobiety cierpiącej na krwotok była łaska, którą otrzymali od Boga. Ta łaska dotknęła najpierw ich serca, dzięki czemu na zewnątrz odważnie pokazali swoją wiarę. Łaska ta doprowadziła także do wskrzeszenia córki przełożonego synagogi oraz uleczenia ciała kobiety, a ostatecznie wzbudziła wiarę u innych.

Kluczem do rozwoju naszej duchowej drogi jest otwarcie się w sercu na łaskę Boga. To przyjęcie łaski nie dokonuje się „w sterylnych warunkach”, tzn. takich, w których wszystko jest piękne i uporządkowane, według naszych ludzkich planów. Wręcz odwrotnie: Bóg – podobnie jak w przypadku Jaira i kobiety cierpiącej na krwotok – pragnie wejść w te sytuacje naszego życia, które są najbardziej pogmatwane, trudne. Poprzez takie właśnie doświadczenia Bóg żąda od nas całkowitego zaufania Jemu. Jedną z takich trudnych sytuacji może być choroba – nasza choroba, bądź choroba osoby nam bliskiej.

W sierpniowym numerze miesięcznika „Apostolstwo Chorych” opisane jest uzdrowienie wewnętrzne pewnej kobiety chorej na alkoholizm. To uzdrowienie dokonało się dzięki miłości i wierze jej małżonka, który przywiózł ją na Jasną Górę, przed oblicze Matki Bożej. Tam owa kobieta uznała to, co dla alkoholika jest najważniejsze – że jest chora, i że potrzebuje pomocy. Dotknięcie łaską Boga prowadzi do przemiany serca. Ciało może być chore, serce zaś może być czyste. Takie serce, z którego wylewa się obecność Boga.

Pośród wielu pensjonariuszy Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych w Mikołowie – Borowej Wsi jest jeden, o imieniu Andrzej. Andrzej jest osobą niepełnosprawną fizycznie – jeździ na wózku inwalidzkim. Doświadcza także swojego upośledzenia umysłowego. Z trudem wypowiada zdania. Posiada bardzo wąski zasób słów. Pomimo utrudnionego kontaktu z otoczeniem zewnętrznym, Andrzej jest osobą bardzo wierzącą. Obecny często w kaplicy, na Mszy świętej. Przychodzi także na środowe nabożeństwo Eucharystyczne, podczas którego odmawiane są cztery części Różańca świętego. Andrzej choć nie potrafi odmówić całego „Zdrowaś Maryjo”, to włącza się w modlitwę tak, jak potrafi. Gdy prowadzący odmawia pierwszą część Pozdrowienia Anielskiego do słów: „i błogosławiony owoc żywota Twojego…”, Andrzej skwapliwie dodaje jedno – myślę, iż najważniejsze słowo z całego Różańca – „Jezus”. I tak dziesięć razy. To jest cała jego modlitwa. Jest to modlitwa sercem, w której wypowiada to, co jest najistotniejsze. Jego serce, podobnie jak serce siostry, o której mówiłem na początku, jest w pełni uzdrowione, pomimo choroby ciała. I to jest najważniejsze! Bóg może poprowadzić do uzdrowienia cielesnego, nawet do wskrzeszenia, aby wzbudzić wiarę u innych, jak to widzieliśmy w opisie ewangelicznym. Najważniejsze jednak jest dla Niego nasze wnętrze – nasze serce. To w nim Bóg pragnie w pełni zamieszkać i obdarzyć miłością.

Siostry i Bracia

Miłość Chrystusowa obecna w sercu człowieka może poprowadzić do radykalnej postawy ofiarowania siebie, aż po krzyż. Aż po całkowite ogołocenie. Podobnie jak św. Paweł, który pisał do Kolosan: „teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24), tak osoba chora, niepełnoprawna może odkryć, iż jej cierpienie, które tak boleśnie przeżywa, może pomóc Chrystusowi w dziele zbawienia. Cierpienie, które jest przeżywane w łączności z Chrystusem i ofiarowane za innych, przynosi duchowy owoc.

W przywołanym już Ośrodku dla Osób Niepełnosprawnych mieszka również Sebastian. Osoba niepełnosprawna fizycznie – sparaliżowana od pasa w dół, bez jednej ręki. Sebastian przeszedł nawrócenie. W wieku dwudziestu-kilku lat przyjął bardzo świadomie Pierwszą Komunię Świętą, później Bierzmowanie. W ostatnim czasie musiał udać się do szpitala. Niestety wrócił z niego z bardzo poważnymi odleżynami. Musi pozostać w łóżku od 6 miesięcy do dwóch lat, leżąc na brzuchu. Gdy odleżyny zagoją się, nie będzie mógł siedzieć na wózku dłużej niż pięć godzin. Taka jest perspektywa życia młodego mężczyzny, pełnego pragnień i planów życiowych. Sebastian nie jest jednak zbuntowany. Mówi, że przeżywa pustynię. Choć nie jest w niej sam. Dużo modli się, przyjmuje często Komunię świętą. W każdą niedzielę jest przywożony na łóżku do kaplicy, by uczestniczyć we Mszy świętej. Coraz bardziej wchodzi w więź z Chrystusem. Od pewnego czasu przychodzą do niego różne osoby z prośbą o modlitwę i ofiarowanie cierpienia – między innymi o łaskę uzdrowienia rozpadających się małżeństw, o świętość dla kapłanów. Sebastian realizuje w bardzo świadomy sposób Apostolstwo Chorych.

Na koniec naszych rozważań pragnę serdecznie podziękować tym, którzy realizują drogę powołania Apostolstwa Chorych. To dzięki Wam wiele dzieł może dokonywać się w Kościele. Amen.