Drodzy Radiosłuchacze.
Bracia i Siostry.
Raz w roku Kościół spoglądając na swego Mistrza odkrywa tę prawdę, że jest On Dobrym Pasterzem.
Niedziela Dobrego Pasterza, to jednocześnie okazja by intensywniej niż zwykle modlić się o powołania do kapłaństwa.
Pan Jezus, Dobry Pasterz posługuje się ludźmi, by pasterzowali w Jego imieniu wśród Ludu Bożego.
Na czym polega owo ludzkie pasterzowanie, które ma być kontynuacją Jezusowego pasterzowania?
Wyjaśnia to dzisiejsza Ewangelia.
Moje owce słuchają mojego głosu.
Jak usłyszeć głos Boga?
Jak rozpoznać ten głos pośród hałasu i zgiełku świata?
To jedna z podstawowych misji kapłana. Samemu go usłyszeć i innych do tego słuchania usposobić.
Kapłan, to ten kto nauczył się języka Boga i uczy innych jak ten język rozumieć.
Najpierw sam uczy się tego języka. Wiele lat trwa zanim odważnie stwierdza, że to sam Bóg woła go po imieniu i zaprasza do pójścia za sobą.
Ten który usłyszał Boga, idzie później do swoich braci i mówi do nich – słuchaj człowieku, Bóg i ciebie woła.
„Moje owce słuchają mego głosu. Idą one za mną i ja daję im życie wieczne.”
Kapłan to sługa życia wiecznego. Ludzie rzadko dzisiaj myślą o życiu wiecznym. Pewnym wyjątkiem są dwa ostatnie tygodnie w życiu Polaków. W obliczu nagłej śmierci prawie stu pasażerów prezydenckiego samolotu, nawet ci którzy wydają się być daleko od Kościoła mówili o modlitwie i o życiu wiecznym. Gdy życie okazuje się tak ulotne, gdy załamują się ludzkie plany a serca pełne smutku, wtedy nie da się dłużej udawać, że życie wieczne nas nie obchodzi. W obietnicy tego życia znajdujemy odpowiedź na pytania po ludzku bez odpowiedzi.
A jednak tęsknić za życiem wiecznym, to jeszcze nie wszystko. Jezus mówi: „ to ja daję im życie wieczne”. Kapłan jest sługą tego boskiego daru. Ksiądz to ten, który pomaga Bogu dawać życie wieczne.
Właśnie ta niedziela jest okazją by zatroszczyć się o sługi życia wiecznego. W polskich seminariach przygotowuje się do kapłaństwa ponad pięć tysięcy młodych ludzi. Co trzeci kleryk w Europie, to Polak. Jest za co Bogu dziękować.
Od jakiegoś czasu widać jednak w przekazie medialnym jakieś oczekiwanie na silny spadek liczby powołań. Jeśli fakty przeczą tym oczekiwaniom, tym gorzej dla faktów. Tworzy się wówczas negatywny obraz kapłana, między wierszami zadając pytania czy nie szkoda wam życia?
Ci sami dziennikarze gdy wybiła czarna godzina dla Polski wszelkimi sposobami chcieli dotrzeć do księży, by zadawać im pytania o sprawy najważniejsze.
Jaki jest sens życia skoro trzeba umierać?
Jak kochać drugiego, by ta miłość przetrwała katastrofę samolotu?
Dla jakich wartości warto żyć?
Psychologowie wszystkiego nie wyjaśnią. Pomogą człowiekowi przeżyć żałobę, wyjaśnić kolejne etapy traumy, rozstania, ale zatrzymają się tam gdzie padają pytania najważniejsze.
Tu trzeba specjalistów od życia wiecznego. A więc zapytajmy raz jeszcze. Czy jest sens tracić życie, by być sługą życia wiecznego?
Skomplikowane bywają drogi kapłańskiego życia, czasem nas chwalą, często narzekają. A to kazanie za długie, a to śpiewać nie umie, a to nie uśmiechał się do mnie w kancelarii.
Ale kiedy przychodzą najważniejsze chwile w życiu, kiedy cisną się na usta najważniejsze pytania, przestaje to wszystko przeszkadzać. Przychodzą do nas po wiarę, po nadzieję. Przychodzą szukając życia wiecznego. I wtedy ksiądz najwyraźniej widzi – warto było dać życie, aby oni życie mieli. Warto marnować życie, by być sługą życia wiecznego.
Przyjmowałem do Seminarium w 1995 roku już dziś śp. ks. Jana Osińskiego sekretarza Biskupa Polowego.
Podczas pierwszego spotkania zadałem mu pytanie – co cię sprowadza do Seminarium? Dlaczego chcesz być księdzem?
Pamiętam jego sympatyczny uśmiech i słowa: Księże Rektorze – tylu ludzi dzisiaj błądzi. Trzeba im pomóc aby nie błądzili w wieczności. Pytałem dalej prowokująco – nie szkoda cię do wojska. A on – no właśnie tam tylu ludzi młodych, trzeba im pomóc ustawić życie nie tylko na teraz ale i na wieczność.
Tak – najpierw sam się ustawił na wieczność. Był sługą życia wiecznego. A dziś już w wieczności. Tak się ustawił do lotu.
Sprawując Mszę św. wypowiadał słowa: „Niech ten pokarm mnie strzeże na życie wieczne”.
Bracia i Siostry.
Każdego z nas czeka taki lot – w wieczność.
Tymczasem świat próbuje wyeliminować prawdę z naszej wyobraźni i pamięci.
Chce zafałszować prawdę, że każdy z nas zakończy swoje życie i chce nas przekonać, że życie jest wielkim balem, a wszyscy jego uczestnicy młodzi i zawsze zadowoleni.
Katastrofa pod Smoleńskiem dobitnie pokazała, że to nieprawda. Istnieje ból, cierpienie, ograniczenie – co więcej okazało się, że człowiek nie musi nad wszystkim panować, że jest siła większa od niego.
I każdy z nas czy tego chce czy nie musi pokornie pochylić się nad tą tajemnicą – ten lot nas nie ominie – z ziemi do nieba.
Trzeba się do niego przygotować.
Eucharystia jest właśnie tym pokarmem na życie wieczne. Niedzielna Msza św. to szykowanie swojej duszy do lotu.
A co myśmy z niedzieli uczynili?
Dzień zakupów.
Przejęli tradycję weekendu i uprawiamy ogródki w niedzielę, sadzimy kwiaty, ścinamy trawy i oddychamy sztucznym światem.
A co będzie później?
Co z życiem wiecznym?
Tyle pogrzebów odprawiliśmy w minionym tygodniu. Pomyślałem - będzie kiedyś i mój. Ale będzie i twój.
Może warto jeszcze raz przemyśleć swoje życie, by pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy teraz odeszli.
Kapłan sługa życia wiecznego codziennie łamie Hostię na ołtarzu i rozdaje chleb na życie wieczne.
Jako słabi ludzie biorąc ten święty Chleb w ręce, możemy powtarzać za Janem Pawłem II ; „ Przecież nie wolno ci Panie, ufać takiemu jak ja”.
A jednak mój Bóg zakochany w człowieku, ufa mi.
Łatwiej jest niekiedy unieść Hostię w górę niż własne człowieczeństwo.
Ale właśnie Hostia dźwiga nas w górę – z ziemi do nieba. Jest pokarmem na życie wieczne.
Ilu potrzeba nowych rąk kapłańskich aby stanowiły bezpieczne schronisko Bożej miłości.
Aby konsekrowały chleb na życie wieczne.
Bracia i Siostry.
Wielu z was w swojej chorobie czy samotności czeka na kapłana, który przychodzi regularnie by dać wam znak - znak życia wiecznego.
Zasiew nieśmiertelności, to przebaczenie w imię Boga, to Ciało Jezusa umęczonego i zmartwychwstałego.
To olej na uleczenie ran ciała i duszy.
Módlcie się, by wam kiedyś nie brakło tych znaków.
Módlcie się za kapłanów by byli mocni w swoim powołaniu.
I módlcie się za tych, którzy nie są jeszcze pewni – czy głos który słyszą w sercu jest głosem Boga powołującego ich do kapłaństwa.
Czasem czujecie się niepotrzebni.
Pamiętajcie, że wasza modlitwa, cierpienia, łzy, samotność, mogą użyźnić glebę serc młodych ludzi. Pomóżcie temu, który daje życie wieczne, by miał dosyć pomocników.
Żniwo wprawdzie wielkie ale robotników wciąż mało.